Dimiter Inkiow Wydawnictwo: Tatarak literatura dziecięca. 128 str. 2 godz. 8 min. Szczegóły. Kup książkę. Poznajcie się: oto Klara, a oto jej brat. Zapraszamy do ich świata, w którym wszelkie scenariusze - nawet te najbardziej nieoczekiwane - są możliwe. Czy jamnik może być blondynem? Jak się obronić przed zbójnikami? Czy można

fot. Adobe Stock, Marina P. Prowadziliśmy z mężem naszą knajpkę już od pięciu lat i powoli zaczynaliśmy wychodzić na prostą. Początkowo było ciężko, nawet bardzo. Zaczynaliśmy od zera, wzięliśmy kredyty , więc wszystkie zarobione pieniądze szły albo do banku, albo na doinwestowanie lokalu. Dla nas nie zostawało prawie nic. Dopiero od niedawna zaczęło być lepiej. W tym roku po raz pierwszy pojechaliśmy na krótkie wakacje tylko we dwoje i było nam z tym cudownie. Zaczęłam nawet myśleć, że skoro wszystko idzie tak dobrze, to może moglibyśmy powiększyć rodzinę. Szykowałam właśnie kolację i układałam sobie w głowie od dawna już planowaną rozmowę z mężem o dziecku. Wtem dzwonek do drzwi wyrwał mnie z rozmyślań. W progu stała Agata, moja młodsza siostra. Nie musiała nic mówić, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak, miała takie smutne spojrzenie... Po chwili siedziała już w kuchni i powoli popijała herbatę, podczas gdy ja kroiłam warzywa na sałatkę. – No powiedz w końcu, co się stało – odłożyłam nóż i usiadłam obok. Nie mogłam dłużej znieść jej milczenia. – Rozstałam się z Maćkiem – powiedziała w końcu cicho. Westchnęłam. Agata i Maciek byli parą od szkoły podstawowej, odkąd pamiętam, spędzali razem każdą wolną chwilę, i tak już miało pozostać. A tu raptem taka historia, nie wiedziałam, co o tym myśleć. – Ale Aga, co się stało? – spytałam. Zrobiła płaczliwą minkę. – I zwolnili mnie z pracy... – dodała. – O rany – jęknęłam. – Co teraz będzie? Wzruszyła ramionami.– Może mogłabym trochę u was pomieszkać? – zapytała cichutko. Chciałam jej pomóc, miałam tylko ją No tak, łatwo powiedzieć, pomieszkać. Ja bym się przecież zgodziła od razu, ale co powie Karol? Zawsze miałam wrażenie, że nie lubi mojej siostry. Zanim jednak zdołałam zebrać myśli i ułożyć sobie odpowiedź, w drzwiach stanął mój mąż. – Ooo, cześć Agata – zawołał, niby normalnie, ale po wyrazie jego twarzy widziałam, że nie jest zachwycony. Karol bardzo się starał, żeby nie było po nim widać niezadowolenia. Otworzył nawet wino do kolacji i wypytywał Agę o wszystko. Ona nie była zbyt rozmowna, grzebała widelcem w talerzu i odpowiadała półsłówkami. Dopiero gdy spytał, co słychać u Maćka rozpłakała się i odparła, że chce już iść spać. Pościeliłam jej w małym pokoju, a sama wróciłam do Karola. – Co z nią? – spytał. – Sama nie wiem... – mruknęłam. A potem opowiedziałam mężowi, czego dowiedziałam się od Agi, czyli niewiele, że rozstała się z Maćkiem, że zwolnili ją z pracy oraz że chciałaby u nas zostać. – To chyba nie jest najlepszy pomysł... – Karol skrzywił się niechętnie. – Jak to zły pomysł? – krzyknęłam i zaraz zakryłam sobie usta dłonią, bo Agata pewnie jeszcze nie spała, a nie chciałam, żeby słyszała naszą rozmowę. – No dobra, może i nie najlepszy – dodałam już spokojniej – ale co ja mam zrobić, przecież to jest moja siostra. Mam ją wyrzucić? Karol, ona potrzebuje mojego wsparcia.– Dobra, już dobra – odparł mój mąż. – Już nic nie mówię. Niech sobie zostanie. I tak moja młodsza siostra Agata zamieszkała razem z nami. Miało być na krótko, najwyżej na kilka tygodni, aby mogła odpocząć, nabrać dystansu, zanim zacznie nowe życie. Całe dnie spędzała w ogrodzie z książką lub laptopem. Na temat Maćka nie chciała rozmawiać. – To skończona sprawa – ucinała wszystkie moje pytania. W końcu przestałam pytać. W pewnym momencie Agacie chyba zaczęło się już nudzić takie bezczynne siedzenie w ogrodzie, bo zaczęła przygotowywać nam kolacje. Po powrocie z pracy zastawaliśmy pięknie nakryty stół i smaczne dania, co wieczór inne. Do tego świece, wino... I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ciągle byliśmy we troje i pomału zaczynało mnie to męczyć. Dziwiłam się, że Karol nic nie mówi, nie narzeka na stałą obecność Agaty, wyglądało na to, że się do niej przyzwyczaił. Po jakichś trzech tygodniach takiego życia Agata przyszła do kuchni, gdy piekłam ciasto. Karola nie było. Moja siostra siedziała przy stole w milczeniu i piła kawę małymi łykami wzdychając cichutko od czasu do czasu. Znałam ją na tyle dobrze, żeby domyśleć się, że chciałaby mi coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała, jak zacząć. – Stało się coś? – spytałam.– Muszę coś ze sobą zrobić – odparła. – Nie rozumiem. – Co tu jest do rozumienia – powiedziała. – Mam problem ze znalezieniem pracy, a nie mogę już dłużej gapić się w ścianę. Przerwała, a mnie raptem zaświtał w głowie pomysł... Wtedy wydawało mi się, że wspaniały. – Wiesz co, Agata – usiadłam obok siostry. – A może zaczęłabyś pracować dla nas. Zajęłabyś się reklamą, dopracowałabyś stronę internetową, a ja miałabym więcej czasu i... – urwałam wpół słowa. Nie chciałam mówić wszystkiego, ale wciąż planowałam powiększenie rodziny. – To jest świetny pomysł Justa, ale obawiam się, że twój mąż się na to nie zgodzi – Agata zrobiła smutną minę. – Zostaw to mnie, już ja go przekonam – puściłam do niej oczko. Początkowo nie bardzo wiedziałam jak się do tego zabrać, bałam się, że Agata ma rację i Karol będzie przeciwny zatrudnieniu jej w naszej firmie. Dlatego zaczęłam kuć żelazo póki gorące i już tego samego wieczora próbowałam przekonać męża. Karol słuchał w milczeniu, od czasu do czasu kiwając głową. – Karolku – przytuliłam się do niego – zgódź się, to jest moja siostra i chciałabym jej pomóc. Zresztą wydaje mi się, że naprawdę mogłaby nam się przydać. – Dobrze – odezwał się spokojnie. – Naprawdę, zgadzasz się? – nie mogłam uwierzyć. – Tak. To nasza wspólna firma i jeśli chcesz mieć siostrę wśród pracowników, to ją zatrudnij. Nie mam nic przeciwko temu, chociaż żeby wszystko jasne, uważam, że to nie jest najlepszy pomysł, bo... – Dziękuję, dziękuję, dziękuję – rzuciłam mu się na szyję nie dając dokończyć. Od następnego tygodnia Agata zaczęła pracę jako menadżerka naszej restauracji. Wiedziałam, że się do tego nadaje. Elegancka, zdecydowana i kompetentna, szybko znalazła nowych, tańszych dostawców, zmieniła wygląd naszej strony internetowej, zamówiła w drukarni świetne, zaprojektowane przez siebie broszurki reklamowe z ofertą cateringu, do którego wcześniej przekonała Karola. Dziwne, tyle razy próbowałam z nim na ten temat rozmawiać i zawsze twierdził, że to nie jest dobry pomysł i nie damy sobie z tym rady, a Agata bez trudu udowodniła mu, że catering na pewno będzie się opłacał. Moja siostrzyczka oddawała się pracy całym sercem, pracownicy patrzyli w nią jak w tęczę, mimo że wcale im nie pobłażała. Bardzo ją kochałam, ale zaczynałam być lekko zazdrosna, miałam nieodparte wrażenie, że schodzę na drugi plan. – Karolku – próbowałam któregoś dnia porozmawiać z mężem. – Nie wydaje ci się, że ostatnio mamy jakoś mniej czasu dla siebie. – Bo mamy trzecią osobę w domu, nie mieszkamy już sami – roześmiał się. – No niby tak, ale myślałam, że jak Agata odciąży nas trochę w pracy, to będziemy mniej zapracowani i... no wiesz, i...– zaczęłam się jąkać. – I co? – niecierpliwił się mąż. – No, może pomyślelibyśmy o dziecku – wypaliłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. – Myślałem, że zaczekamy jeszcze trochę. Ustaliliśmy przecież... – Ale – przerwałam mu – nie sądzisz, że teraz jest akurat dobra okazja? – Sam nie wiem... W tym momencie trzasnęły drzwi i usłyszeliśmy stukot obcasów Agaty. – Cześć gołąbki – rozległ się jej głos. Mój mąż poderwał się gwałtownie z kanapy. Miałam wrażenie, że jest nawet zadowolony z jej przyjścia i z tego, że przerwała nam rozmowę. Agata opadła na fotel. – Ale jestem zmęczona – jęknęła, ściągając pantofle. – Siostrzyczko moja kochana, napiłabym się kawy, zrób mi, proszę – uśmiechnęła się do mnie tym swoim rozbrajającym uśmiechem. Zaczęłam mieć podejrzenia. I słusznie Wyszłam do kuchni, zostawiając ich samych w pokoju, i wtedy po raz pierwszy poczułam ukłucie strachu, niepewności, sama nie wiem czego. Niby nic się takiego nie wydarzyło, a jednak coś mi zazgrzytało, chyba po prostu znów poczułam się odsunięta na drugi plan. Próbowałam jeszcze kilka razy wrócić do niedokończonej rozmowy z Karolem, ale on najwyraźniej tego nie chciał, bo wykręcał się jak mógł. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Do tego zauważyłam, że Karol, który dotychczas nie darzył Agaty sympatią, teraz z przyjemnością spędzał z nią czas. Rozmawiali ze sobą zupełnie inaczej niż dawniej, często po kolacji rozkładali na stole firmowe papiery i siedzieli nad nimi długo w nocy. Ja niby byłam przy tym obecna, ale jakoś tak z boku. Czułam, że Agata powoli przejmuje stery w moim własnym domu. Nie miałam pojęcia, co robić. Tak naprawdę czułam, że chcę, aby się wyprowadziła. Miała przecież pracę, zarabiała nieźle, mogłaby wynająć sobie kawalerkę. Ona jednak nie wspominała o tym ani słowem, a ja nie wiedziałam, jak to powiedzieć. Była moją jedyną siostrą, od czasu wypadku naszych rodziców miałam tylko ją, nie chciałam, aby się na mnie obraziła. Jak więc jej zasugerować, że posądzam ją o flirt z moim mężem? Spróbowałam porozmawiać o tym z Karolem, ale był oburzony. – Chyba oszalałaś?! – krzyknął. – Masz jakieś paranoje, powinnaś iść do lekarza i zacząć brać prochy, skoro wymyślasz takie bzdury. Że niby co? Zdradzam cię z Agatą?! – zaśmiał się. – Karol, ja ciebie o nic nie posądzam – próbowałam być spokojna. – Po prostu czuję, że dzieje się między nami coś złego, oddalamy się od siebie, nie widzisz tego? – I twierdzisz, że to jest wina Agaty? – To nie tak, może nie Agaty, tylko jej stałej obecności między nami. – Wiesz co, ty nie zwalaj winy na Agatę, ani na mnie, tylko zastanów się nad sobą – warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami. Siedziałam przy stole bez ruchu, nie wiem jak długo. Potem zaparzyłam sobie kawę i zapaliłam papierosa. Wiedziałam, że coś jest nie tak i czułam przez skórę, że ma to związek z moją siostrą. Karol zachowywał się zupełnie jak nie on, Agata niby normalnie, ale chwilami też było w niej coś obcego. „A może rzeczywiście to tylko moja chora wyobraźnia?” – pytałam sama siebie bezgłośnie. „Może wszystko to sobie wymyśliłam? Przecież to chyba niemożliwe, żeby oni mieli ze sobą romans. Takie rzeczy zdarzają się tylko w brazylijskich telenowelach”. Ale jakbym sobie tego nie tłumaczyła, nie potrafiłam pozbyć się złych myśli. Karol do spółki z Agatą zaangażowali się mocno w rozwój oferty cateringowej, wracali późno i często razem. Niby nie powinno to nikogo dziwić, przecież razem pracowali, ale ja także pracowałam w naszej firmie, do tego byłam żoną Karola, a jednak nam jakoś nie było nigdy po drodze. Zaczęłam mieć wahania nastrojów, stany depresyjne, byłam wiecznie niezadowolona. Karol, zamiast mi pomóc, jeszcze mnie dobijał, bezustannie krytykując. Kłóciliśmy się coraz częściej. A Agata tkwiła między nami i zachowywała się, jakby nic się nie działo. Ani słowem nie wspominała, że zamierza się od nas wyprowadzić. Właściwie to powinnam była ją po prostu wyrzucić za drzwi, ale nie potrafiłam. Nic nie wskazywało na to, że sytuacja może się zmienić, i to wpędzało mnie w coraz głębszą frustrację, aż do pewnego dnia, kiedy moja przyjaciółka Grażyna miała wypadek samochodowy. Dzięki Bogu wyszła z tego cało, ale była w takim szoku, że potrzebowała mojej pomocy. Odebrałam ją z pogotowia i odwiozłam do domu. Wszystko byłoby w porządku, gdybym w drzwiach sklepu znajdującego się na parterze bloku Grażyny nie ujrzała swojego męża i siostry. To też może nie byłoby jeszcze niczym niezwykłym, gdyby nie był to sklep z odzieżą ciążową. Co moja siostra kupowała w takim sklepie i to jeszcze w towarzystwie Karola? Dłużej nie mogłam wytrzymać i kiedy tylko Agata pojawiła się wieczorem w domu, zapytałam prosto z mostu: – Jesteś w ciąży? Agata zdrętwiała. Teraz byłam pewna swoich domysłów. – Dlaczego tak myślisz? – Ojej, nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? A może to jakaś tajemnica? – Nie, to nie jest tajemnica. – Więc? – Tak, jestem w ciąży – miała coś dziwnego w głosie. – A dlaczego na zakupy do sklepu z odzieżą ciążową zabierasz mojego męża? – zadałam następne pytanie. Agata milczała, za to w drzwiach kuchni stanął Karol i to on mi odpowiedział. – To przypadek kochanie, spotkaliśmy się tam przypadkiem – usiłował zbagatelizować sytuację. Ale ja byłam coraz bardziej wściekła. Miałam dość.– Jasne – rzuciłam przez zęby. – A ty niby czego przypadkiem szukałeś wśród ciążowych sukienek? – Oj, dałabyś już spokój – mruknął Karol. – Skończ to przesłuchanie. Głodny jestem... Odwróciłam się w kierunku Agaty, która od dłuższej chwili nie odezwała się ani słowem. – Może chciałabyś, powinnaś – poprawiłam się – mi coś powiedzieć? – Mówiłem, żebyś dała spokój – w głosie Karola zadźwięczały złe nutki i w tej samej chwili Agata wybuchła. – Mam dość! – krzyczała. – Powiedz jej, obiecałeś, że jej powiesz, obiecałeś! – Agata, uspokój się! – wycedził Karol przez zęby. – Nie uspokoję się. Nie mogę tak dłużej. Obiecałeś, że się rozwiedziesz i ożenisz ze mną! – krzyczała Agata. Głosy obydwojga oddalały się ode mnie, zaczynałam je słyszeć jak przez szybę. Nie wiem, co było potem. Zemdlałam. Kiedy się ocknęłam, leżałam na kanapie, a zdenerwowana Agata pochylała się nade mną. Przez chwilę myślałam, że to wszystko, co się przed chwilą wydarzyło, było tylko snem, ale szybko zrozumiałam, że to brutalna prawda, przed którą nie da się uciec. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut bez słowa, sama nie wiem, jak długo to trwało. W końcu wstałam, poszłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wrzucałam do walizki, co miałam pod ręką, bez ładu i składu. Kiedy wyszłam do przedpokoju Agata zagrodziła mi drogę. – Porozmawiaj ze mną – poprosiła cicho, ale odsunęłam ją na bok i wyszłam. Zamykając za sobą drzwi, usłyszałam jeszcze jej głos: – Karol, zrób coś, zatrzymaj ją. Pojechałam do Grażyny, bo nie wiedziałam, gdzie się podziać. Kiedy stanęłam w drzwiach jej mieszkania, powiedziałam tylko: – Karol ma romans z Agatą. O nic więcej mnie na razie nie pytaj, proszę. Tydzień spędziłam u niej na kanapie. Moja przyjaciółka, jako że była na zwolnieniu lekarskim po wypadku, cały czas dotrzymywała mi towarzystwa. Nie rozmawiałyśmy ani o Karolu, ani o Agacie. Po tygodniu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nikt mnie nie szuka, czyżby w ogóle ich nie obchodziło, co się ze mną dzieje. Okazało się jednak, że Karol dzwonił do Grażyny i pytał, czy wszystko ze mną w porządku. – Grażynko, powiedz mi, co ja teraz powinnam zrobić? – spytałam moją przyjaciółkę bezradnie. – A co byś chciała?– Nie wiem, chyba chciałabym wyjechać, zapomnieć... – odpowiedziałam. Grażyna pokiwała głową. – Zapomnieć się nie da, a wyjechać? – zastanowiła się chwilę. – Wyjechać możesz, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Kolejny tydzień na kanapie Grażyny zaczął wpędzać mnie w coraz większą depresję. Czułam, że dłużej tak nie mogę, że muszę coś ze sobą zrobić. Pojechałam do domu spakować resztę swoich rzeczy. Specjalnie wybrałam się przed południem, żeby nikogo nie zastać. Od następnego ranka zaczęłam przez Internet szukać pracy w Londynie. Chciałam wyjechać gdzieś daleko, aby już nigdy nie spotkać Karola i Agaty. A już zupełnie nie wyobrażałam sobie, że mój mąż założyłby sprawę rozwodową, a ja musiałabym iść do sądu, odpowiadać na jakieś pytania, przechodzić przez to wszystko. Przez kilka dni prawie nie odchodziłam od komputera, i w końcu znalazłam pracę i pokój do wynajęcia. Mogłam jechać. Spakowałam walizki, kupiłam wino i wieczorem powiedziałam Grażynie. – Bardzo ci dziękuję, nie masz pojęcia jak mi pomogłaś, ale wyjeżdżam. – Kiedy, dokąd? – pytała zdumiona. – Jutro. Do Londynu.– Nie rób tego, to nie jest dobry pomysł – próbowała mnie powstrzymać. – Muszę, nie mogę tu zostać. – Skoro musisz... – westchnęła. Od miesiąca mieszkam w Londynie. Jakoś daję sobie radę, chociaż czasem bardzo tęsknię za dawnym życiem. Wiem, że uciekłam, ale nie miałam pojęcia, co zrobić. Do dziś zresztą tego nie wiem. Wszystko mi się zawaliło, straciłam dwoje najbliższych ludzi i nie rozumiem, jak oni mogli tak postąpić. Staram się nie myśleć, nie czuć, nie pamiętać, może w ten sposób uda mi się żyć dalej. zacząć od nowa! Czytaj także:Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnukiNa własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temuSąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem

Moja młodsza siostra, Beata, nigdy nie była zbyt bystra. Wiem, nieładnie tak mówić o swojej siostrze, jednak Beata nie zrobiła w swoim młodym życiu nic, bym mogła powiedzieć o niej inaczej. Beata nigdy w niczym nie pomogła naszej mamie. Nie dość tego, że miała problemy z nauką i ledwo ukończyła p

Urodziłem się, jako pierworodny i już z tego można wywnioskować, że byłem dzieckiem miłości. Ojciec pysznił się tym wśród kolegów mających córki. - Mam pierwszego syna. Pozostałe zadania stawiane młodemu mężczyźnie, takie jak wybudowanie domu, posadzenie drzewa, sobie darował. Młodym, najwygodniej było zamieszkać z rodzicami mamy i tak też zrobili. Przez to mama zmuszona była nieznacznie zmienić swoje przyzwyczajenia. Oficjalnie wprowadziła męża do swojego pokoju i od tej pory nie musieli kryć się przed rodzicami. Na świat przyszedłem, podobnie jak inne tego typu dzieci, siedem miesięcy po ślubie. Ważyłem wyjątkowo dużo przy uwzględnianiu dziewięciomiesięcznej ciąży, jednak, jako wcześniak byłem prawdziwym gigantem, taka jest wersja oficjalna obojga rodziców. Mieszkanko wcześniej było ciasne, a przywiezienie dziecka ze szpitala jeszcze uszczupliło metrów kwadratowych przypadających na mieszkańca. Dziadek, jako najbardziej otrzaskany z matematyki, wiadomo jak zdawał starą maturę to musiał, wyliczył dwa i pół metra dla każdego z uwzględnieniem łazienki. Właściwie obliczenie było bardzo proste wystarczyło policzyć domowników dziadek, babcia, brat mamy z żoną i czwórką dzieci oraz młodsza siostra z bliźniakami i z drugim partnerem życiowym, jej były też mieszkał z nami wszystkimi. Byliśmy tymi lepszymi w rodzinie, mięliśmy cały malutki pokój tylko dla siebie, pozostali zmuszeni byli do solidarnego dzielenia się wszystkim. Kiedy podrosłem i nauczyłem się czytać, przeglądałem listę lokatorów naszego bloku. Zaskakujące było to, co zauważyłem, a mianowicie w pozostałych mieszkaniach ubyło domowników tylko u nas stale przybywa. Oni osiągnęli to dzięki wyjazdom do pracy za granicę, a my pozostaliśmy w kraju, jako patrioci tak wolałem myśleć. Brakowało nam wtedy pieniędzy nawet na jeden bilet i kilka groszy na najnędzniejszy kąt w obcym kraju. Gdyby wtedy płacono na dzieci pięćset plus, prawdopodobnie do czasów obecnych nikt by z nas nie został. Niestety nie posiadaliśmy też zdolności kredytowej i przez to zmuszeni zostaliśmy do zadowolenia się tym, co mamy. Przeludnienie ma też i dobre strony, w pierwszej kolejności byliśmy brani przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej do przydzielania pomocy socjalnej. Nawet nieźle wychodziliśmy na tym, podliczanie na koniec każdego miesiąca pozyskiwanych bezzwrotnych zapomóg to potwierdzało. Stale mieliśmy opłacony czynsz, prąd, gaz, zakupiony opał, chodziliśmy na obiady, dostawaliśmy przydziały z banku żywności, a nawet odzież. Dorośli skrupulatnie pilnowali żeby przypadkiem nie wypaść z systemu przez nieumyślne podjęcie pracy, ponieważ powroty są bardzo trudne, a często nawet nie możliwe. Rodzice, nie pracując, dysponowali dużą ilością wolnego czasu, więc poświęcali go zakupom w promocji i mnie. Jednak, jak niedługo się okazało niezupełnie. Mama urodziła siostrę. Natychmiast w domu zaprzestano zwracać na mnie uwagę i przeznaczyli czas malusieńkiej dziewczynce. Wiele godzin poświęciłem na obmyślaniu planu pozbycia się bachora z domu, jednak stale ktoś się kręcił i wyrzucenie przez okno było niewykonalne, choć kilkakrotnie próbowałem. Podobnie z otruciem mi nie wychodziło, wtedy przekonałem się, że nie jest to takie łatwe jak w filmach kryminalnych. Choć bardzo tego nie chciałem, to musiałem pogodzić się z porażką i tak szwendająca się wszędzie za mną pokraka rosła. Troszkę miałem przy dorastaniu szczęścia, gadżety elektroniczne nie były wtedy w tak masowym użyciu i dzieciarnia przebywała całymi dniami na podwórkach. Nikomu jeszcze na myśl do durnego łba nie przychodziło, że dzieci nie mogą się bawić bez opieki dorosłych. Widocznie swoboda wieku dziecięcego i niewinna radość płynąca z dzieciństwa stały się dla cymbałów decydentów solą w oku. Teraz po ich innowacjach nie zauważysz dzieci na podwórku, bawiących się w dom, dwa ognie, chowanego, skaczących na skakance, grających w klasy. Podwórko mieliśmy duże i od dawna było na nim wygospodarowane miejsce na boisko. Stale, po szkole, grała na nim młodzież, w soboty dorośli kopali piłkę, nam w tym czasie pozostawało patrzenie. Podczas ładnej pogody w ciepłe słoneczne dni granie w gałę szło od rana do wieczora, często szkoła nie była w stanie temu przeszkodzić. Byłem dobry na boisku, przez to przyjaciół miałem sporo, nawet wtedy, kiedy byliśmy już napalonymi nastolatkami. Jednak moja siostra przy moich kolegach mogła czuć się bezpieczna, ponieważ do urodziwych nie należała. Brzydota jej mi nie przeszkadzała, tylko mieliśmy te same geny i ja przez to śliczny nie byłem. Natomiast moja drużyna w przeciwieństwie do mnie prezentowała się znakomicie, a o ich względy rywalizowały koleżanki z klasy siostry. Dzięki temu miała spory zapas przyjaciółek, które namawiały ją by przedstawiała je moim kolegom. Nawet szybko potworzyły się pary, które ze zmiennym szczęściem trwały w związkach. Przez to siostra miała stale zajecie przy kojarzeniu się nowych sympatii, lub pocieszaniu po rozstaniach. Przykro mi było, że w tej części dorastania nie uczestniczyłem, ponieważ nie byłem piękny i bogaty. Jednak życie ulicznika wyrobiło u mnie spostrzegawczość i znajomość potrzeb ludzi. Powoli uczyłem się spełniać indywidualne, najbardziej wymyślne marzenia i dostarczać poszukiwany towar. Błyskawicznie rosły moje dochody, choć w sposób nie do końca legalny, ale akurat tym się nie przejmowałem. Doskonale wiedziałem, że tylko głupiec rejestruje swoją działalność, prawdziwi twardziele już nie. Wtedy nikt nie kontroluje twoich dochodów i nie przysyła bzdurnych urzędowych pism. Zacząłem inwestować w najcenniejsze, co miałem, w rodzinę, a żeby napływ gotówki nie rzucał się w oczy, stopniowo ich umieszczałem w różnych częściach Polski. Idealnymi do zamieszkania były duże miasta, gdzie panowała anonimowość, nawet w małych kilkurodzinnych budynkach. Dziadkowie zamieszkali na wybrzeżu, wujek w górach, ciotka na Mazurach, a rodzice w centralnej Polsce. Dobrze im się tam żyło, nie musieli korzystać z pomocy MOPS-u, lecz nie zapomnieli, komu to zawdzięczają. Siostra pozostała na starym mieszkaniu i po stracie przyjaciółek, które powychodziły za mąż nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Chcąc poprawić jej humor i wyciągnąć ze stresu, sfinansowałem poprawę aparycji. Ktoś kiedyś powiedział głupio, że pieniądze szczęścia nie dają, strasznie się mylił w swojej ocenie. Prawdopodobnie nie widział po zabiegach kogoś podobnego do mojej siostry. Nagle za sprawą najlepszych specjalistów z chirurgii plastycznej przeobraziła się w piękną kobietę. SPA zadbało o doskonałą figurę, a reszty dokonały najlepsze kosmetyki, najdroższa garderoba i klejnoty. Nareszcie bez kompleksów może korzystać z uroków życia, przebierać w mężczyznach, jeżeli ma tylko na to ochotę. Robiłem wszystko, by moje małe interesiki nie zaniepokoiły jakiegoś rekina. Wtedy do pokonanego przysyła się jakiegoś egzekutora, przez to żyłem ciągle w strachu. Jednak udało mi się podczepić pod grubą rybę, dawnego starszego kolegę z boiska, powiązanego ze światem polityki i biznesu. W brew pozorom moja facjata bardzo mi w tym pomogła. Często wystarczy by eleganciki w najdroższych garniturkach spoglądając w moją mordę, zmieniali zdanie, tak jak życzy sobie tego mój promotor. Problemu z dziewczynami, od kiedy sypię kasą już nie mam, najwyżej z ich nadmiarem. Jednak są to same śliwki robaczywki, nic godnego uwagi nie znalazłem, Problem podobny z kobietami mają moi starzy kumple od gały, tylko w przeciwieństwie do mnie są na piedestale, mają żony i zajmują wysokie stanowiska publiczne.
Moja napalona przyrodnia siostra jest zazdrosna, kiedy rozmawiam z moją dziewczyną. część 1. ssać mojego penisa bardzo dobrze. 12 994 97 % PalmasRecordsDana Subskrybuj 4,2K Będzie trochę długa historia: Moja siostra jest 13lat po ślubie z mężem (15lat ogółem razem). Mają dwoje fajnych dzieci. Jest jednak jeden problem TEŚCIOWA siostry. Jak tylko siostra z jej synem zaczęła się spotykać, ona za każdym razem się wtykała, pouczała. Cokolwiek by moja siostra nie zrobiła – wszystko robiła źle, była tą najgorszą. Po ślubie było jeszcze gorzej. Teściowa wpieprzała się nawet w wychowanie dzieci, zachowywała się jakby to ona wszystko wiedziała najlepiej i jakby to ona była ich matką. Szwagier z siostrą poszli na swoje. I nawet tam zła teściowa nachodzi ich w mieszkaniu pod byle pretekstem. Nie szczędząc przy tym różnych najgorszych wyzwisk pod adresem synowej. Moja siostra bardzo podupadła na zdrowiu. Zachorowała dość poważnie, załamała ją ta sytuacja z teściową (zaczęła popijać) natomiast szwagier zamiast pomóc żonie, jakoś ja wspierać robi to samo co wredna mamusia. Wyżywa się na siostrze za każde swoje niepowodzenia, obraża ją i nie oszczędza też rękoczynów nawet przy dzieciach. Siostra ma stwierdzoną depresję. Jednak za nic w świecie nie chce słyszeć o jakichkolwiek lekach czy pomocy psychologicznej. Twierdzi, że nie chce i koniec. A sytuacja się pogarsza. Nie wiem co dalej robić. Nie piszcie mi proszę o poinformowaniu mops czy innych instytucji, bo mops o wszystkim wie…
Jednak jej szczęście – jak napisała w liście – zniszczyła siostra. "Chciałam napisać Państwu o tym, jak okropnie zachowała się moja siostra. Może jeżeli opublikujecie mój list, to komuś da to do myślenia i sam nigdy nie zrujnuje szczęścia innej kobiecie! Bo tak właśnie zrobiła moja siostra! Totalnie zdeptała moje
Reading 4 minViews Moja własna siostra Julia dziwnie się zachowuje. Zawsze była wyluzowaną osobą, nie zwracała uwagi na drobiazgi, a przede wszystkim, nigdy nie miała manii wyższości. Od kiedy urodziła córkę Natalię, bardzo się zmieniła. Uważa, że jej dziecko jest najlepsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze. Oczekuje, żeby ludzie wokół niej podziwiali jej małą księżniczkę, jaka jest mądra i utalentowana. Ale tak oczywiście nie jest. Jej dziecko ma dopiero pięć lat, wszyscy go oczywiście kochamy, jako najbliższego krewnego, ale nie staramy się małej traktować jakoś specjalnie, wyjątkowo. Traktujemy ją, jak normalne dziecko, nie uważam, że czymś się różni od innych dzieci. Osobiście mam dwie pociechy, które wychowujemy z mężem i nie dajemy im odczuć, że są lepsi od innych, nie chcemy z nich zrobić egoistów. Moja siostra wmawia sobie, że jej mała dziewczynka jest najmądrzejszym dzieckiem na świecie i do tego bardzo wrażliwym. Wymaga o nas, abyśmy odnosili się do niej spokojnie i nie mówili głośno, bo tego nie lubi. Według niej to anioł, a ponieważ anioły nie grzeszą, wszystko co zrobi jej dziecko, musimy koniecznie wybaczać. Tak naprawdę z mojej siostrzenicy jest okropny urwis, w przedszkolu bije i pluje dzieci, wyrywa zabawki, już ma wpojone, że wszystko jej się należy. Kiedy wychowawczyni mówi to jej matce, ona zawsze uważa, że to dzieci są niedobre, a pani jak zwykle przesadza. Kiedy przychodzi z Natalią do nas w odwiedziny, musimy na wszystko jej pozwalać, nie mogę zwrócić jej uwagi, gdy coś zmajstruje, bo Julia strzela focha i jest obrażona. My jesteśmy siostrami, pracujemy w tej samej firmie, jesteśmy zżyte ze sobą od urodzenia i zawsze byłyśmy do siebie szczere. Nie uważam więc, żebym nie mogła jej powiedzieć co myślę o wychowaniu jej dziecka. Staram jej się uświadomić, że bardzo krzywdzi swoja córkę, ale do niej nic nie dociera i zaraz jest obraza. Kiedyś Julia zadzwoniła: – Wpadnij do mnie na obiad, zrobię Twój ulubiony omlet, mam też dobre ciasto, to sobie posiedzimy przy herbatce. Rzeczywiście była dobra we wszystkim w kuchni, a zwłaszcza w swoim popisowym omlecie. – Już jadę – powiedziałam krótko i rozłączyłam się. Pomyślałam, że wpadnę po drodze do cukierni i kupię jeszcze trochę smakołyków do herbaty. Gdy dotarłam do niej i weszłam do kuchni, ona siedziała tam i karmiła swoje pięcioletnie dziecko, jakby nie umiało jeść już samo. Zaprosiła mnie do stołu, więc usiadłam i wtedy powiedziała do mnie: – Jedz, mój aniołek nie dokończył. Podsunęła mi talerz z wymęczonym omletem, od razu wzięło mnie obrzydzenie, wcale nie miałam na niego ochoty. Julia widząc moja reakcję, powiedziała: – Moja Natalia jest najczystszym dzieckiem, jakie znam, więc nie masz się czego obawiać. Mówiąc to, przyciągała swoją córkę do siebie, która właśnie dłubała w nosie. To było to, po czym prychnęłam i nigdy więcej nie poszłam do niej na obiad. Co byś zrobiła, gdybyś była na moim miejscu?
Zobacz 4 odpowiedzi na pytanie: Siostra mi zrobiła loda ! Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Co byś zrobiła jako moja siostra? 2014-06-10 18:50:19; Odpowiedzi skaładzifko:3:o:) odpowiedział(a) o 19:19 każdy jest zboczony 1 0 Chara odpowiedział(a) o 19:19 Jestem zboczona -,- 1 0 Upon This Dawning. odpowiedział(a) o 19:21 Spokojnie, nie ma się czego wstydzić, mi zrobiła kiedyś matka loda.(i to przy ojcu!) 1 0 maniak56529 odpowiedział(a) o 19:20 Tak myślałem... Jaki smak? Truskawkowy? :P 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub
Moja siostra długo spełniała pokładane w niej nadzieje. Najlepiej w szkole zdała maturę i spośród kilku kierunków wybrała właśnie prawo. Pojechała pewna, że podbije stolicę. Wróciła zaledwie pół roku później – z załamaniem nerwowym. – Nie chcę tam żyć! Nie znoszę tych ludzi, tego miasta!
TgSZ. 268 60 121 82 262 187 153 295 230

moja siostra zrobiła mi dobrze